środa, 27 stycznia 2016

Third



Jeżeli ktoś bardzie woli czytać opowiadania, fanfiction, lub "you know what i mean" na wattpadzie, tam również znajdziecie to ff. 



***

Od ostatniego rozdziału postanowiłam zamieszczać piosenki bardziej lub mniej związane z tematyką rozdziału, tak więc, trzymając się tematyki bloga/opowiadania rzucam następną piosenkę ;) 


NO CONTROL

***


      Liam sprawnie zajął się odpinaniem moich dżinsów, które już sama ściągnęłam zaraz po tym jak pozbyłam się niebotycznie wysokich szpilek kopiąc je w bliżej nieokreślone mi miejsce. Sam już nie miał na sobie koszulki, pochwycił mnie poniżej pośladków i uniósł na wysokość jego talii. Splotłam kostki za jego plecami, chociaż sam sobie dawał radę mnie nieść. Nasze ciała ściśle do siebie przylegały, nie mogłam zapanować nad wzrastającym libido. Kierowaliśmy się w stronę sypialni. Nie byłam w stanie rozglądać się i podziwiać apartamentu, gdyż usta chłopaka, które wytyczały mokre ścieżki po mojej szyi, skupiły całą moją uwagę. Jęknęłam i mocniej pociągnęłam chłopaka za włosy na karku. Mój oddech przyspieszył gdy chłopak przylgnął wargami do moich ust i postawił mnie na ziemi. Łydkami dotykałam miękkiego materaca. Jego język bez pardonu zagłębił się w moich ustach i prowokacyjnie ocierał się o mój. Moje ręce w końcu mogły błądzić po napiętych mięśniach brzucha i klatki piersiowej, gdy zahaczyłam palcami o pasek spodni, Liam nieświadomie zaczął mnie mocniej całować. Powili odpięłam guzik i rozpięłam zamek dając mu do zrozumienia jakie mam zamiary. Odsunął się o krok oblizując wargi i pozwolił mi działać.
      Powoli zaczęłam się zniżać do klęku wyznaczając ścieżkę z pocałunków na jego torsie, uparcie wpatrywałam się w jego oczy nie chcąc utracić kontaktu wzrokowego. Dało się zauważyć narastające coraz bardziej podniecenie w jego oczach. Otworzył delikatnie usta i oddychał znacznie szybciej. Gdy moje kolana dotknęły miękkiego dywanu  zwróciłam wzrok na wypukłość w spodniach Liam'a. Przejechałam delikatnie palcem po materiale spodni. Jego przyrodzenie zadrżało i jeszcze bardziej się powiększyło. Uśmiechnęłam się na to delikatnie przygryzając wargę. Rzuciłam szybkie spojrzenie spod rzęs na mężczyznę, wpatrywał się we mnie ze zniecierpliwieniem. Wypuściłam wargę z uścisku zębów. Swobodnie oddychając włożyłam po dwa palce z każdej strony zamka by minimalnie je ściągnąć. Oblizałam spierzchnięte usta i drżącą dłonią zniżyłam czarne bokserki z białym napisem "Calvin Klein" na czarnej gumce. Moim oczom ukazała się kolejna część ciała Liam'a. Nie czekając ani sekundy dłużej chwyciłam pewnie twardy członek w dłoń, delikatnie ścisnęłam i naciągnęłam skórkę odsłaniając żołądź. Zatoczyłam kciukiem okrąg na czubku główki, następnie patrząc w górę w ciemne oczy Payne'a polizałam wilgotnym językiem najbardziej wrażliwą część członka. Jego jedyną reakcją był szybki, urwany wdech. Uśmiechnęłam się na ten widok lubieżnie i włożyłam główkę do ust powoli ją zasysając. Nie zauważając żadnej reakcji ze strony piosenkarza zsunęłam dłoń na trzon penisa mocniej chwytając tam za napletek. Stanowczo wzięłam go do ust ssąc coraz mocniej, najpierw powoli wykonywałam ruchy ustami w dół i w górę pomagając sobie dłonią, która powtarzała cały mechanizm. Wycofując członek z gardła pieściłam językiem pajęczynkę żyłek na całej jego długości. Wolną dłonią chwyciłam za jego jądra, które zaczęłam masować delikatnymi uciśnięciami palców. dzięki temu zasłużyłam sobie na gardłowy jęk ze strony Liam'a. Poczułam na głowie silne dłonie, które chwyciły mnie za włosy. Okej, na to się zgodzę, ale to ja dyktuję tempo, mały. Zaczęłam szybciej poruszać głową tam i z powrotem mocniej napierając ustami na jego penisa. Coraz szybsze ruchy sprawiły, że sam szatyn wykonywał ruchy biodrami by mocniej wbić się w moje usta. Co to, to nie! Puściłam jądra i starałam się unieruchomić Payne'a chwytając za jego biodro, gdy to nie pomogło wbiłam w nie swoje długie, wypielęgnowane paznokcie.
      - Ała! Za co to? - wydukał. Ale nie odsunął mojej ręki. Powoli wyczuwałam, że jest blisko szczytowania poprzez naprężenie się członka i jego stwardnienie. Nie pozwolił mi dokończyć, tylko podniósł mnie za ramiona do góry.
      - A-ale nie skończyłam - zaczęłam się upierać. Payne tylko się pochylił i mnie pocałował głęboko przenosząc moje drobne ciało na materac.
      - Teraz ja się Tobą zajmę - uśmiechnął się szelmowsko z błyskiem w oku. Ściągnął z siebie dżinsy i bokserki zaraz po obuwiu, porzucając je obok łóżka. Wdrapał się na nie i chwycił za brzegi mojej koszulki, posłusznie podniosłam ręce do góry by pomóc jej się pozbyć.
      - To, że teraz mi ją ściągnąłeś nie oznacza, że potem też sobie jej nie wezmę - szepnęłam i chwyciłam zębami za jego dolną wargę.
      - Nawet dam Ci takich sto, ale pozwól mi Cię teraz oglądać bez żadnej - położył się na mnie i opadłam plecami na materac. Całował mnie od ust przez żuchwę aż po szyję, wiłam się pod nim coraz bardziej, ponieważ jego ręce badały inne strefy erogenne mojego ciała. Zniżał się coraz bardziej z pocałunkami przez dekolt do nagich piersi.
      Zataczał językiem okręgi wokół sutków powodując stwardnienie ich, krzyknęłam gdy poczułam jego zęby delikatnie zaciskające się na jednym z nich. Zachichotał, popatrzyłam na niego i pociągnęłam za jego włosy unosząc głowę tak, by na mnie spojrzał.
      - Tu nie ma nic śmiesznego - zagroziłam.
      - I to mi się podoba - powiedział i wyrwał się z uścisku mojej drobnej dłoni nurkując na wysokość płaskiego brzucha.
      Dalej zaznaczał moje ciało mokrymi pocałunkami, gdzieniegdzie przygryzał delikatnie ciało, po dojściu do pępka zanurzył w nim język i przygryzł skórę pod nim aż doszedł do koronkowych fig. Patrząc na mnie włożył palce po ich bokach i ściągał je powoli, przedłużając moje katusze. Krzyknęłam, że ja się nie pospieszy to go zabiję, myślę, że tylko to mogło pomóc w tej sytuacji. O dziwo, Liam pozbył się bielizny w ułamku sekundy i rozszerzył przy okazji moje długie nogi na boki, tak by mógł się dostać do najwrażliwszej części mojego ciała. Drażnił wargami i językiem ciało wokół mojej kobiecości, jak na złość jej nie dotykając. Musiał wyczuć, że już powoli nie wytrzymują. Odsunął palcami gładką skórę na boki i koniuszkiem języka musnął najbardziej unerwione miejsce. Zacisnęłam dłonie na białym prześcieradle i przygryzłam wargi by nie wydać z siebie żadnego dźwięku, chociaż to nie pomogło. Oddychałam coraz szybciej w miarę jak jego język studiował powierzchnię mojego ciała. Doskonale wiedział w którym miejscu należy mocniej przycisnąć, a w którym lżej. Zaczęłam wydawać z siebie mniej lub bardziej zrozumiałe słowa, myślę nawet, że przypadkowo przeszłam na język polski. O tak, słów jakie wydobyły się z mojego gardła nie sposób pomylić z innym językiem. Punkt kulminacyjny osiągnęłam, gdy dwa palce Liama zanurzyły się w pochwie i zaczęły delikatnie pocierać jej przednią ścianę. Krzyknęłam, lecz po chwili jego usta stłumiły odgłosy.
      - Zawsze jesteś taka głośna? - spytał z szerokim uśmiechem. Zakryłam dłonią zażenowaną twarz, Payne chwycił ją i odsunął. - Osobiście to mi się podoba, ale myślę, że przez to większość mężczyzn w tym hotelu będzie mi zazdrościło, reszta to homoseksualiści.
      - O Boże... Aż taka głośna byłam? - zakryłam twarz druga dłonią. - O nie! On mnie zabije, przecież to zdrada, jak ja mogłam, podszedłeś mnie podstępem, nie, nie, nie! - zaczęłam panikować, że Josh mógł nas usłyszeć.
      - Hej! - przerwał mi Liam. - Nikt nic nie słyszał - pocałował mnie w odsłonięty policzek. - No chyba, że moi sąsiedzi, ale mają ponad siedemdziesiąt lat, więc może nic nie słyszeli - tym razem całował każde niezasłonięte miejsce na mojej twarzy. Rozwarłam palce by na niego spojrzeć jednym okiem.
      - Jesteś pewien?
      - Jestem stuprocentowo pewny.
      Ściągnęłam dłoń z twarzy i pozwoliłam się pocałować piosenkarzowi. Położył się na mnie pewniej i sięgnął ręką poza krawędzie materaca. Najwidoczniej nie mógł czegoś dosięgnąć, bo boleśnie wbił się kością biodrową w moje udo. Połaskotałam go przez to z boku brzucha, ale chyba nie był to dobry pomysł, bo przestał sięgać po ów przedmiot i również mścił się na moim ciele poprzez łaskotki. Starałam się odepchnąć jego dłonie od mojego ciała, lecz na darmo, był zbyt silny. Wiłam się pod nim i chichotałam, gdy już powoli traciłam zdolność oddechu, obrałam inną taktykę. Chwyciłam go za kark i przybliżyłam swoje usta do jego, lecz gdy już dzielił nas milimetr osunęłam się, zagryzłam wargę i położyłam wygodniej na puchowych poduszkach. Widząc to Payne zwęził oczy i wpatrywał się we mnie. Podniosłam brew, a on w tym czasie znów próbował dosięgnąć przedmiot, który potem okazał się prezerwatywą.
      Spytał czy może to użyć z lubieżnym błyskiem w oku, ochoczo się zgodziłam. Klęknął przede mną i podsunął mi do ust kwadratową paczuszkę. Chwyciłam róg zębami i wspólnie rozerwaliśmy foliowe opakowanie.
      - Grzeczna dziewczynka - szepnął i rozwinął prezerwatywę na penisa w pełni go pokrywając przezroczystym lateksem. Przez moment miałam zawahanie, ponieważ jego penis do najmniejszych nie należał, czy nie będzie boleć. Mój partner nie miał czym się chwalić, lecz nadrabiał to umiejętnościami, lecz to tylko wzmocniło moje obawy.
      Liam zerknął na mnie i wyczuł, że coś jest nie tak.
      - Wszystko w porządku? Jeszcze możemy się wycofać - szepnął, lecz widać po nim, że nie miał ochoty się wycofywać.
      Pokręciłam głową wypychając z niej wszystkie zmartwienia. Uśmiechnęłam się słodko wpatrując się w mężczyznę błagalnie.
      - Jeżeli będziesz tak klęczał i się patrzył, to się prędzej zestarzejemy tego użyjesz - wskazałam palcem na jego przyrodzenie.
      Zachichotał. Pochylił się z powrotem nade mną i swoimi długimi palcami chciał przygotować pochwę na przyjęcie jego członka. Z drugiej strony oparł się przedramieniem o materac obok mojej głowy. gdy już stwierdził, że może działać wygodniej się ułożył i po mojej drugiej stronie również położył przedramię tak, że wisiał nade mną.
      - Gotowa? - spytał.
      - Chyba tak -  szepnęłam. Podniosłam wyżej nogi oraz wysunęłam biodra. Liam był tak blisko, już go chciałam powstrzymać, lecz moje ciało mnie zdradziło. Jeszcze nikogo nie pragnęłam tak jak szatyna w tym momencie. Wszedł we mnie powoli niemal do samego końca. Skrzywiłam się przez dziwne uczucie rozciągania, więc na chwilę się zatrzymał.
      - Już dobrze? - troskliwie zapytał. Pokiwałam głową, a on powrócił do przerwanej czynności.
      Nie spiesząc się Payne wchodził i wychodził ze mnie, delektował się mną. W pokoju dało się usłyszeć tylko nasze przyspieszone oddechy, momentami nasz wzrok się skrzyżował, dłonie się splatały raz za razem. Wspinaliśmy się na wyżyny, gdy już byliśmy blisko razem jak w synchronizacji przyspieszyliśmy. Raz za razem jęki wydobywały się z mojego gardła, Liam głęboko oddychał przy moim uchu, co jeszcze bardziej mnie podniecało. Prawie w tym samym momencie osiągnęliśmy apogeum. I tym razem on mnie powstrzymał przed wydaniem głośniejszego dźwięku całując mnie głęboko.
       Chłopak opadł ciężko na mnie, lecz to był przyjemny ciężar. Normowaliśmy swoje oddechy. Payne zsunął się z mojego lepkiego od potu ciała i położył się obok kładąc głowę na moją klatkę piersiową. Przeczesywałam palcami jego rozczochrane włosy,a  on zataczał kręci długimi palcami na moim podbrzuszu. Czułam się dobrze, a nawet lepiej.
       - I jak? - podniósł głowę i spojrzał mi prosto w oczy. - Naprawiliśmy to?
       Zachichotałam. Ja ledwo żyję, a jemu żartów się zachciało. Zadrżałam z zimna. Szatyn naciągnął na nasze ciała prześcieradło, które zawinęło się podczas seksu.
       - Zdecydowanie - uśmiechnęłam się delikatnie gładząc jego policzek palcami. - Przez Ciebie teraz się ruszyć nie będę mogła!
       - To chyba jest pozytyw, przynajmniej wiesz, że było dobrze - odpowiedział poruszając brwiami
       Nie odpowiedziałam tylko musnęłam delikatnie jego wargi.
       - Dziękuję - szepnęłam.
       Liam przesunął palcem wskazującym moją brodę by natrafić na moje usta. Poprawił ułożenie ciała, by móc z łatwością mnie pocałować. Tym razem to był słodki pocałunek, delikatne muśnięcia języków nie przyspieszały niczego. Czułam jego dłonie na udach, tali oraz plecach gdy mogłam rozkoszować się jego napiętymi mięśniami na ramionach i plecach.
       - Liam za dwadzieścia minut jedziemy, miałeś już dawno... O kurwa! - Głośny huk sprawił, że odskoczyliśmy od siebie.
       Mężczyzna o blond włosach stał jak wryty w drzwiach sypialni. Odruchowo szczelniej zakryłam się prześcieradłem.
       - Nie wiedziałem, że nie jesteś sam... - zmieszany chłopak wyglądający na dwadzieścia lat poprawił kołnierzyk granatowej koszulki polo. Wyciągnął rękę przed siebie i ze słowami "jestem Niall" zdążył zrobić kilka kroków, gdy Liam wrzasnął.
       - Do jasnej cholery, wynoś się Horan!
       Niall zrobił ogromne oczy, jakby jednocześnie się zdziwił oraz przestraszył. Zerknął na mnie jakbym była duchem i w ciągu sekundy w sypialni została tylko nasza dwójka. Liam patrzył jeszcze przez moment w puste miejsce, gdzie stał jego przyjaciel i w końcu zwrócił wzrok na mnie.
       - Jednak nie każde drzwi działają na zatrzask - chłopak nerwowo zachichotał.
       - Czy każdy z Twoich przyjaciół zachowuje się jak Harry i Niall widząc Cię w towarzystwie kobiety? - spytałam nie zwracając uwagi na jego nieudolność rozluźnienia sytuacji.
       Liam chwycił moją twarz w swoje silne dłonie i popatrzył próbował złapać mnie na spojrzenie.
       - To jest pierwszy raz, kiedy mnie widzą z kobietą, która nie jest moją dziewczyną, publicznie - wyjaśnił. Przypomniał sobie coś, bo oczy rozbłysły i uśmiechnął się łobuzersko. - A poza tym, jakby to był Louis to nawet by nie zwrócił na Ciebie uwagi. Takie szczęście!
       Zaśmiałam się perliście i odepchnęłam go ode mnie. Rozglądnęłam się po pokoju. Niewielkie pomieszczenie było urządzone w stylu nowoczesnym. Ciemne panele kontrastowały z kremową bielą ścian i ogromnym oknem wychodzącym na centrum Londynu. Ogromne łoże zaścielało tylko prześcieradło, ponieważ kołdra spadła na ziemię. Po dwóch stronach łoża stały dwa nakastliki z ciemnego drewna, a za nami nad nim wisiało ogromne lustro okalane dziesiątkami maleńkich, ledowych światełek.
      - Ładnie tu, ale chyba za późno na podziwianie - powiedziałam odsuwając materiał z nadal przykrytego ciała. Zsunęłam stopy z materaca i powoli wstałam rozglądając się za ubraniami. To będzie trudne. Liam'owa koszulka była obok łóżka, lecz nigdzie nie mogłam znaleźć bielizny. Zapytałam towarzysza, który zakładał dół swojej odzieży, czy jej nie widział, stanowczo i szybko zaprzeczył. Zbyt szybko...
      - Liam, błagam oddaj - wyciągnęłam dłoń w jego stronę. Był już ubrany z spodnie oraz zakładał białe, wysokie adidasy. Uśmiechnął się do mnie i wyciągnął z tylnej kieszeni spodni moje figi podnosząc je wysoko, poza zasięg moich rąk.
      Podeszłam delikatnie stąpając na palcach i wyciągając dłoń w górę drugą opierałam się o tors Payne'a. Tak, skakać też próbowałam, lecz na nic. Spojrzałam w oczy szatyna z wyzwanie i zaczęłam kierować się w stronę drzwi do salonu. Po kilku krokach Liam chwycił mnie za nadgarstek i szybkim ruchem podniósł mnie na ręce i razem ze mną kierował się do reszty naszych ubrań.
      - Nie chcę się z Tobą jeszcze rozstawać - szepnął głębokim głosem, powietrze które wydobywało się z jego ust załaskotało mnie w miejsce za uchem.
      - Musimy wrócić do rzeczywistości - odparłam i wpiłam się w jego usta korzystając z okazji, że nadal byłam w jego ramionach.
      Postawił mnie na ziemi nie odrywając ust od pocałunku. Na tyle na ile mogliśmy się od siebie oderwać staraliśmy założyć na siebie odzież, lecz problem był ze znalezieniem mojego drugiego obuwia. W końcu udało nam się znaleźć szpilkę leżącą obok szklanej ławy, prawdopodobnie została kopnięta przez blondyna gdy wpadł bez zapowiedzi do apartamentu przyjaciela.


Czytaj dalej »

Second


Jako umilenie rozdziału włączcie sobie piosenkę ;)

DOES HE KNOW?

***

      Ogromnym plusem luksusowych hoteli było to, że tutaj również pojawiały się znane osobistości i nie było problemu z fanami, którzy często uprzykrzali życie innym, gdyż najzwyczajniej w świecie nie mieli wstępu. Chociaż takie rzeczy oczywiście się zdarzały, nikt nie mógł nic przewidzieć. Pamiętam jak byłam świadkiem takiej sytuacji w The Plaza Hotel w Nowym Jorku, gdzie kilkoro fanów znanego portugalskiego piłkarza przedarło się przez ochronę. Niestety było przez to dużo nieprzyjemności, ale cóż poradzić.
      Payne przywołał windę i po chwili mogliśmy spokojnie wsiąść do niej i skierować się na parter, gdzie znajdowała się restauracja hotelowa.
      - Mógłbym? - spytał Liam wyciągając telefon i wskazując oszkloną szybę windy.
      Popatrzyłam na niego nic nie rozumiejąc. Po chwili zorientowałam się, że ma zamiar zrobić zdjęcie. Ze śmiechem zapytałam w jakim celu.
      - Chcę się pochwalić moją nową przyjaciółką - wyszczerzył się.- Wyglądaj ładnie, bo jak nie będziesz to moje dziewczyny cię zlinczują.
      - Twoje dziewczyny? - zaśmiałam się, ale posłusznie się uśmiechnęłam do lustra i oparłam przedramię na ramieniu szatyna.
      Błysk flesza zepsuł zdjęcie, lecz po chwili zostało zrobione nowe zdjęcie przez aparat. Skromnie mówiąc wyglądamy na nim jak milion dolarów.
      - Tak. Wszystkie moje fanki to moje dziewczyny - wyjaśnił grzebiąc coś w telefonie. Po zapytaniu co robi odparł. - Dodaję zdjęcie na portal społecznościowy. Podoba mi się - pokazał mi wyświetlacz i ujrzałam nas obu na jego profilu na instagramie. Chłopak po lewej stronie zdjęcia uśmiechał się łobuzersko i obejmował mnie w pasie, zaś ja byłam szeroko uśmiechnięta i uwieszona na ramieniu chłopaka, wyglądaliśmy jakby nas łączyło coś więcej niż tylko pomoc w otwarciu zatrzaśniętych drzwi. Po chwili jego telefon zaczął wibrować od powiadomień. Jeszcze nie byłam czegoś takiego świadkiem. Oczywiście równiez posiadałam swoje konto na tym portalu, ale nigdy nie przekroczyły stu polubień na sekundę. Jak wodospad zaczęły przychodzić wiadomości, że ktoś polubił, bądź skomentował zdjęcie. - Moje dziewczyny chyba Cię polubiły, bo piszą że jesteś śliczna - wyszedł z uśmiechem i pociągnął mnie za sobą przez otwierające się jeszcze drzwi windy.
      - Payno! Wszędzie Cię szukałem! Gdzie Ty się podziewasz? Simon dzwonił... - Zza rogu wyszedł  wysoki, szczupły chłopak z długimi kręconymi włosami. Białą koszulę miał rozpiętą na trzy, bądź cztery guziki, dzięki czemu było widać jego umięśnioną klatkę piersiową oraz tatuaże. Zrobił bardzo zdziwioną minę gdy zobaczył mnie razem ze swoim przyjacielem, a gdy zobaczył nasze splecione dłonie myślałam, że mu piękne szmaragdowe oczy wypadną, o ile to możliwe.
      - Harry to Nicole, Nicole to Harry - przedstawił nas sobie.
      - Miło mi poznać - przybysz delikatnie się ukłonił i chwycił moją drobną dłoń przykładając ją sobie do ust. Kto tak jeszcze robi? Tak mnie to zaskoczyło, że wydałam z siebie cichutki chichot. Harry szelmowsko się uśmiechnął i błysnął okiem. - Liam, myślę, że nasz przyjaciel chce się z nami spotkać za kilka godzin.
      - Dajcie mi znać kiedy - powiedział niższy z chłopaków poprawiając ręka włosy. - Teraz idziemy na śniadanie. Do potem - zdążył poklepać Harrego po ramieniu i znów pociągnął mnie za sobą.
      Pomachałam jeszcze do chłopaka z lokami uśmiechając się przyjaźnie, na co ten puścił mi oko i szeroko się uśmiechnął, dzięki czemu zauważyłam urocze dołeczki w policzkach. - Mi również było miło poznać! - Podniosłam głos, gdyż Liam szybko kierował się w stronę restauracji.
      - To był Harry Styles? - piosenkarz potwierdził poprzez kiwnięcie głową. - Na żywo wygląda przystojniej - zaśmiałam się i wskazałam na wolny stolik w rogu pomieszczenia. - Tam możemy usiąść.
      Restauracja nie różniła się wyglądem od innych restauracji. Było w niej wiele stolików z ciemnego drewna przykrytych brązowymi, haftowanymi bieżnikami. Ogromne okna wpuszczały wiele światła, a obrazy na ścianach razem ze zdobionymi kinkietami ocieplały surowość wyglądu pomieszczenia.
      Usiedliśmy przy stoliku i złożyliśmy zamówienie na lekkie śniadanie. Rozmowa szła powoli i spokojnie. Opowiadaliśmy sobie o przeżyciach w nowych miejscach, gdzie komu bardziej się podobało. Udało mi się zwiedzić naprawdę sporo dzięki Joshowi. Dlatego teraz mogłam na luzie opowiadać o moim pobycie w Chinach, Brazylii czy Australii. Przegadywaliśmy się jakie jedzenie jest lepsze oraz gdzie jest najładniej.
      Po półgodzinnej rozmowie usłyszeliśmy jakieś zamieszanie w drzwiach restauracji.
      - Panie Evans! Jak dobrze pana widzieć, myślę, że podróż była przyjemna. Jak wiadomo z Kanady nie ma godzinnego lotu.... - Nie usłyszeliśmy odpowiedzi drugiego osobnika. - O, a to pewnie pańska piękna towarzyszka podróży.
      Odwróciłam głowę w stronę rozmówców, Liam zmieszany również tam odwrócił wzrok. Niski, gruby i wyraźnie dobijający pięćdziesiątki facet właśnie ściskał dłoń Josha, który był o głowę wyższy, a następnie zwrócił się do pięknej wysokiej blondynki w obcisłej, kremowej i wydekoltowanej sukience, wyraźnie się śliniąc na jej widok.
     - Proszę wybaczyć - głos zajął młodszy chwytając rękę kobiety. - To jest Leslie Stewart, córka Richarda Dallasa  - uśmiechnął się i wypiął dumnie pierś. O ironio! Godzinę temu myślałam właśnie o tym, jak poznałam jej ojca. Świetnie...
     - To jest właśnie ten Twój chłopak? - Payne zagadnął niepewnie.
     - Tak, niestety tak. Ale jak widać bawi się lepiej beze mnie.
     - Nie rozumiem. Więc dlaczego z nim jesteś?
     Westchnęłam głęboko i skierowałam wzrok na przeciwko mnie w głębokie brązowe oczy.
     - Ponieważ to jest coś co znam. Jeżdżę z nim od czterech lat. Nie zrozum mnie źle, nie jest najgorszy, jest świetnym przyjacielem, ale nie jest też stworzony do siedzenia przy tylko jednej kobiecie. Bądźmy szczerzy, zaczął opiekować się mną jak byłam jeszcze dzieckiem. Kiedyś uważałam, że tak ma być. Ja jako jego zabawka, a jak się mną znudzi szuka następnej, a potem znów do mnie wraca. Teraz zaczyna mnie to męczyć, ta sytuacja. W końcu chciałabym się ustatkować, nie mówię tu o zakładaniu rodziny, ale o stałym zamieszkaniu, pracy, cokolwiek.
      - Myślę, że Cię rozumiem - chwycił moją dłoń i pochylił się. - Więc co Ty tu jeszcze robisz kobieto? Goń za marzeniami, a nie za facetem! Rób to co sama chcesz, co kochasz, a nie to co inni Ci karzą.
      - Ale jest też jeden ogromny problem - mężczyzna zalecił kontynuować. - Ja najzwyczajniej się tego boję. Co jak sobie nie poradzę? Co jeżeli w ogóle nie jestem do tego gotowa? - mój głos zadrżał.
      Liam potarł zarośniętą brodę palcami i spojrzał kątem oka na wciąż rozmawiającego Josha z mężczyzną.
      - Jeżeli z nim wytrzymałaś to myślę, że ze wszystkim sobie poradzisz - pokiwał głową dumny ze swojego stwierdzenia. Zaśmiałam się serdecznie i mu przytaknęłam. - Co Ty w nim widziałaś? - spytał. - Potrafi coś oprócz flirtowania? Chociaż to chyba też mu nie wychodzi, bo ta kobieta nie jest zadowolona.
      Sama przyjrzałam się kobiecie, widać było niezadowolenie na twarzy, mimo tego, że Evans coś szeptał do niej i wyraźnie flirtował.
      - Gdyby się tak zastanowić, to chyba nie. Jejku, nawet nie pamiętam, żebyśmy kiedykolwiek uprawiali dobry seks, ba! Nie pamiętam kiedy ostatnio się na tyle zbliżyliśmy.
      - Co Ty mówisz? - zdziwił się unosząc brwi do góry.
      - Tak to już jest jak za bardzo się przyzwyczajasz do drugiej osoby, że nawet brak seksu wydaje Ci się normalny.
      Payne wstał otrzepując swoje spodnie i wyciągnął dłoń do mnie.
      - Co Ty robisz?
      - Naprawimy to - powiedział  i gdy nie zauważył reakcji z mojej strony sam sięgnął po leżącą dłoń na okrągłym stoliku pomagając mi wstać. Zabrakło mi języka w buzi i nic nie potrafiłam wypowiedzieć. Liam chwycił mnie drugą ręką w talii i przyciągnął do siebie nie zważając na to, że nie byliśmy sami w restauracji. Nurkując nosem w moich włosach szepnął - Co się dziwisz, siedzisz tutaj ze mną, w mojej koszulce, bez biustonosza, wcześniej widziałem więcej niż powinien ktokolwiek widzieć przy pierwszym spotkaniu, a to zaostrza apetyt. Oczywiście możesz się nie zgodzić, chociaż nalegałbym - zamruczał.
      To co się zaczęło dziać w moim podbrzuszu można by porównać do trzeciej Wojny Światowej. W tym momencie przestał się liczyć Josh i cała ta kilkuletnia podróż dookoła świata. Jestem przekonana, że potem mogę tego żałować, lecz mimo to ścisnęłam mocniej dłoń szatyna i pociągnęłam go w stronę wyjścia. Kierując się do drzwi nawet przez ułamek sekundy nie spojrzałam na Evansa tylko szybko kroczyłam na wysokich szpilkach kusząc Payne'a w obcisłych dżinsach. Zdawałam sobie sprawę, że posiadam szczupłą sylwetkę i zaokrąglenia tam gdzie trzeba, a to wraz z pewnością siebie strasznie podniecało płeć przeciwną.
      - Czekaj! - Chłopak się zatrzymał w połowie korytarza i pociągnął z powrotem do swojego ciała, wplótł palce w moje długie, falowane włosy i wpił się w moje usta popychając mnie na ścianę. Nie przejmował się tym, że ludzie często tu chodzili, a tym bardziej tym, że przypadkowa osoba może uwiecznić tą chwilę za pomocą aparatu. Drugą rękę położył na moim biodrze dociskając je do swojego krocza. Byłam uwięziona w uścisku pomiędzy mężczyzną a ścianą. Josh nigdy nie okazywał publicznie uczuć, a to jeszcze bardziej wzmogło moje podniecenie. Jęknęłam cichutko w usta Liama co pozwoliła mu na głębsze penetrowanie moich ust. Sama ochoczo oddawałam pocałunki chwytając za włosy u podstawy karku oraz za umięśnione ramię. Jego język zawładnął moim i razem przepychali się raz mojej buzi, a raz w jego. Gdy się odsunęliśmy od siebie oboje ciężko dyszeliśmy. - Odkąd zobaczyłem Cię w samym ręczniku miałem ochotę to zrobić. Błagam, zrób to ze mną Nic - zatonęłam w jego oczach. Zdołałam tylko kiwnąć lekko głową gdy on mnie pocałował w kącik ust.
      Zgodziłam się po czym skierowaliśmy się z powrotem do apartamentu piosenkarza. Dopóki nie dotarliśmy nie wykonywaliśmy żadnych spontanicznych numerów, takich jak przed restauracją. Liam wyciągnął klucz gdy już byliśmy pod drzwiami apartamentu, obejmując mnie jedną dłonią za biodro, a drugą drżącą ręką starał się wprowadzić zimny metal do zamka. Szło mu opornie, gdyż trzęsąca ręka nie pozwalała na wykonanie tego. Przejęłam klucz i sama z uśmiechem na ustach spróbowałam otworzyć, nie pomagał mi w tym fakt, że dłonie szatyna prowadziły wędrówkę pod jego, teraz już moją koszulką. Jak mówią: do trzech razy sztuka, mi się udało dopiero za czwartym.
      Wtoczyliśmy się do pokoju, po czym Payne trzasnął drzwiami.
      - Mam nadzieję, że to co tamten facet mówił z zatrzaśnięciem drzwi działa - zdążył szepnąć po czym znów staliśmy się plątaniną języków i dłoni.


Czytaj dalej »

wtorek, 12 stycznia 2016

First

      - Cholera, Josh! - kopnęłam bosą stopą w drzwi hotelowego apartamentu. Usiadłam w poprzek zamkniętych drzwi i oparłam się o ścianę bębniąc raz za razem w nią głową. Ten idiota jak zwykle musiał gdzieś pójść z inną. Co z tego, że zostawia swoją dziewczynę samą w hotelu, przecież ona nie jest zazdrosna, o co miałaby być? O to, że jej chłopak puka inne na lewo i prawo? Gdzie tam, to przecież normalne.
      - Nic do kurwy nie jest normalne! - krzyknęłam i uderzyłam pięścią w drewniane panele podłogi. Przechodząca korytarzem para kobiet zerknęła na mnie zgorszona. - Nigdy nie widziałyście rozczochranej kobiety w ręczniku?! - wykrzyknęłam w ojczystym języku. Kobiety zerknęły na mnie ostatni raz i szepcząc do siebie zniknęły za rogiem.
      Niestety taka prawda, siedziałam na korytarzu w luksusowym hotelu Londynu w samym ręczniku i potarganych włosach. Oczywiście nie doszłoby do tego gdyby mój chłopak nie oznajmił mi, że idzie na śniadanie z jakąś Leslie. Dlaczego nie mógłby to powiedzieć wtedy gdy byłabym ubrana, a nie gdy wychodzę spod prysznica? Teraz muszę czekać aż wróci, ponieważ zatrzasnęły się drzwi apartamentu i nie mam przy sobie ani kluczy, ani telefonu. Do diabła z nim! Ahh ze mną też! Dlaczego się zgodziłam na ten chory związek? Oczywiście, Nikoli musi być wygodnie, ale dlaczego kosztem wierności i zaufania w związku?
      Chwyciłam sztywnymi dłońmi za długie, brązowe włosy blisko głowy mając ochotę je powyrywać. Czemu jestem taka naiwna? Każdy mi mówił: to dobra partia, przystojny, bogaty, czego chcieć więcej? Wierności! Ale przecież jako nic nie wiedząca o świecie nastolatka zdawałam sobie sprawę czego mam się po nim spodziewać. Od razu mi powiedział "Bierzesz mnie i masz wszystko, albo zostajesz w tym mieście i nic nie osiągasz" - no i się zgodziłam. Z mojego oka wypłynęła pierwsza słona łza. Tyle lat zmarnowanych. Jedyne co teraz mam to pozycje społeczną i męską dziwkę przy boku. Rodzina już dawno zapomniała jak córka wygląda, przyjaciele zapomnieli, że ktoś taki jak ja istnieje. Mogłabym zostać w Lowestoft, ale prędzej czy później i tak pewnie zasiadałabym za biurkiem w pracy której nienawidzę, spoglądając dzień w dzień na ludzi, których nie znam. Przynajmniej dzięki Joshowi mogłam zobaczyć coś czego bym nigdy nie zobaczyła inaczej, niż przeglądając zdjęcia w internecie. To, oraz wybicie mnie ponad sfery przeciętności. Bądźmy szczerzy, nigdy bym nie poznała znane osobistości w Wielkiej Brytanii, a nawet na świecie bez jego pomocy.

      "- Nicol, to jest właśnie Richard Dallas, prezes siedziby Hewlett-Packard w Wielkiej Brytanii - Josh objął moją talię, a drugą dłonią wskazał na siwiejącego mężczyznę w garniturze Armaniego, który pomimo starszego wyglądu i bardzo szczupłej sylwetki sprawiał, że każdy czuł wobec niego respekt. 
      - Bardzo miło mi poznać - wyciągnęłam smukłą, wypielęgnowaną dłoń w stronę mężczyzny, który delikatnie, ale jednocześnie stanowczo ujął rękę potrząsając ją. Srebrna bransoletka z mieniącymi się dziesiątkami diamencików zaszeleściła na moim nadgarstku. 
      - Śliczną ma pan partnerkę, panie Evans - uśmiechnął się do mnie z wyższością i opuścił moją dłoń zwracając się do młodego biznesmena. 
      - Dziękuję, jestem świadom jej uroku - i na tym skończyła się miła rozmowa, po czym od razu przeszli do biznesów, którymi nie miałam zamiaru się interesować. 
      Odziana w sięgającą ziemi z długimi rękawami chabrową suknię z koronki idealnie przylegającą do mego ciała, stałam przy mężczyznach na bankiecie. Małymi łyczkami popijając różowego szampana Rose Red Kiss, który zaproponował mi mój partner. Smaczny. Oblizałam wargi po którymś z kolei łyku wytrawnego napoju i rozejrzałam się po sali balowej, w której aktualnie się znajdowaliśmy. 
      Dominowało w niej złoto oraz krwista czerwień. Okrągłe stoliki przykryte czerwonymi obrusami przeplatanymi złotą nitką nadawały charakter wykwintności. Ściany ozdobione były ogromnymi lustrami w pozłacanych ramach, zaś ogromne żyrandole zwisały na grubych łańcuchach. Poczułam się nie na miejscu. To nie ja powinnam tu być, to miejsce kogoś innego. Z podziwiania wyrwał mnie głos przyjaciela i jego dłoń na moim łokciu. Spojrzałam na niego i aż zachłysnęłam się powietrzem. 
Był taki przystojny! 
      Przydługie blond włosy opadały na czoło niebieskookiego. Zarysowaną szczękę nie zdobił żaden zarost, wąski nos kontrastował z pełnymi malinowymi ustami. Uśmiechnęłam się do niego szeroko ciesząc się, że ktoś taki jak on zwrócił na mnie uwagę. Każda kobieta mi go zazdrościła, gdziekolwiek się pojawialiśmy mogłam dostrzec rzucane nienawistne spojrzenia płci pięknej w moją stronę, a następnie te kobiety wpatrywały się z ulubieniem w postać mojego mężczyzny.
      - Masz ochotę zatańczyć? - spytał odstawiając mój kieliszek z niedopitym trunkiem na pobliski stół. Wpatrywał się we mnie z uwielbieniem chwytając na moją drobną dłoń i pociągając za sobą na sam środek parkietu. 
      W tym momencie czułam się jak księżniczka w swojej własnej bajce, a moim partnerem nie był żaden rycerz ze zbroją w dłoni, a książę w bogatej koronie na głowie."

      Tylko dlaczego nadal tak nie jest?
      Jakiś hałas wyrwał mnie z zamyślenia. Znów usłyszałam kolejną parę stóp na panelach korytarza.
      - Simon, wiem, że to spieprzyliśmy, ale... Daj mi dokończyć!... Nie, jeszcze nie dotarła, ale myślę, że będzie na następny dzień - mężczyzna najwidoczniej rozmawiał przez telefon, ponieważ nie słyszałam odpowiedzi adresata. Lecz teraz się zatrzymał kilka metrów za mną. Nie miałam odwagi odwrócić głowy i sprawdzić kto zakłóca porządek w holu. Nie licząc mnie oczywiście. - Ale Hazza przecież tym się zajmował, czyż nie?... 
      Dalej rozmawiając zaczął iść. Przechodząc obok nie zauważył mnie, po ułamku sekundy zatrzymał się, lecz się nie odwrócił.
      - Simon, muszę kończyć. Porozmawiamy później.
      Mężczyzna nadal nie spoglądając na mnie schował telefon do czarnych obcisłych spodni. Odczekał chwilę i dopiero spojrzał na mnie odwracając się z gracją całym ciałem. Jego oczy jak spodki uzmysłowiły mi, że nie często widzi kobietę w ręczniku na korytarzu hotelu.
      - Mógłbym w czymś pomóc? - spytał poprawiając dłonią swoje postawione, na wzór fali, ciemne włosy i lustrując wzrokiem moje nagie ramiona. Sama również nie byłam dłużna. Pewnie moje oczy nie specjalnie różniły się od jego na początku. Przystojny młody chłopak, z lekkim zarostem i ślicznymi brązowymi oczami zerkał z góry na mnie.
      - Jeżeli nie masz klucza do wszystkich drzwi w hotelu, to niestety chyba mi nie pomożesz - uśmiechnęłam się delikatnie i wskazałam palcem w górę na klamkę od drzwi. 
      On zerknął najpierw na klamkę potem na mnie, następnie na biały ręcznik, który ledwo sięgał do połowy uda, co również zauważył podnosząc przy tym lewy kącik ust oraz brew do góry. 
      - Czemu nie zejdziesz do recepcji po klucz? - spytał z angielskim akcentem, moment mu zajęło uświadomienie sobie, że przecież w moim skromnym ubiorze nie mogę się pokazać w głównym holu. Po sekundzie wystawił do mnie wytatuowane przedramię i gestem palców zapraszał mnie do chwycenia jego dłoni. Popatrzyłam pytająco na niego.
      - Chyba nie będziesz tu wieczność siedzieć? Na pewno zimno na tej posadzce. Chodź, zadzwonimy do recepcji z mojego pokoju.
      Po tym chwyciłam jego silną dłoń i pomógł mi wstać na nogi, lecz mój ręcznik nie wytrzymał tak dynamicznej zmiany położenia, zaczął się rozwijać w okolicach dekoltu. Wybąkałam przeprosiny i walcząc z materiałem starałam się go unieruchomić. Przed oczami mignął mi czarny materiał koszulki mojego towarzysza, zerknęłam na niego i widząc jego nagi umięśniony tors nieświadomie otworzyłam usta. Chwyciłam T-shirt i dziękując dalej nie potrafiłam odwrócić wzroku od mięśni brzucha. Do cholery, Nikola! Opanuj się! Chłopak pochylił się by być wzrokiem na tym samym poziomie i zamknął mi usta podnosząc brodę palcem wskazującym. Speszona i zarumieniona odwróciłam wzrok zakładając koszulkę. Odwinęłam ręcznik pod nią tak, że kaskadami spłynął po moich długich, gładkich nogach. Dzięki Bogu koszulka potrafiła zakryć mi tyłek, lecz wolałam ją przytrzymać gdy schylałam się po materiał leżący przy bosych stopach.
      - Jestem Nikola - powiedziałam gdy już stałam wyprostowana.
      - Liam, tam jest pokój - wskazał ręką drogę skąd przyszedł.
      - Nie spieszysz się nigdzie? - spytałam. - Wolałabym nie zajmować Twojego cennego czasu.
      - Dla takiej pięknej kobiety można chwilę poświęcić - uśmiechnął się i zerknął na mnie z błyskiem w oku. - Dlaczego stałaś, a raczej siedziałaś tam sama w tym stroju? - Pokiwał głową w stronę mojej sylwetki.
      - To troszeczkę skomplikowane - w nerwowym geście założyłam włosy za ucho i zapatrzyłam się na czerwony chodnik w abstrakcyjne wzory, ciągnący się wzdłuż długiego korytarza.
      - Mówią, że najlepiej jest wygadać się obcej osobie, wtedy nie ma zagrożenia, że będzie Cie oceniać - popatrzył mi głęboko w oczy i objął ramieniem.
      Przygryzłam swoją pełną wargę. Chwilę musiałam się zastanowić nad tym co mi powiedział. Ostatni raz zerknęłam na jego twarz, gdy zobaczyłam, że kiwa zachęcająco przełamałam bariery. Zaczęłam opowiadać jak w wieku 17 lat wyjechałam z obcym mężczyzną do Francji, jak moja rodzina temu kibicowała, a potem jak szybko zapomnieli o mnie. Jak podróżowałam po świecie nie znając języków i mając przy sobie tylko jedną osobę z którą mogłabym porozmawiać. Jak poznawałam nowych ludzi z wyższych półek, biznesmeni, politycy, artyści, nie sposób było ich zliczyć. Oraz jak zaczęłam zdawać sobie sprawę, że to wszystko było na nic, co z tego, że tyle się dowiedziałam, tyle zobaczyłam, skoro teraz nie znam nawet swojej wartości. Nie zwróciłam uwagi, że właśnie dotarliśmy do apartamentu Liam'a. Otworzył drzwi i zaprosił mnie do środka.
      - Proszę, siadaj - popchnął mnie delikatnie w stronę wyspy oddzielającej aneks kuchenny od salonu. Usiadłam na wysokim krześle zakładając nogę na nogę, a sam chłopak stanął z drugiej strony chwytając za czarną słuchawkę telefonu znajdującego się na blacie. Wcisnął przycisk oznaczający połączenie się z recepcją i opierając się tyłem o białe szafki przyglądał mi się uważnie wyczekując rozmowy z adresatem.
      Obok moich łokci, którymi opierałam się na blacie zauważyłam półmisek z owocami, wypatrując winogron usłyszałam, że nowo poznany osobnik rozpoczął konwersację z recepcjonistą i podawał szczegóły braku dostania się do pokoju. Zdążyłam jeszcze szepnąć numer mojego pokoju i chwyciłam za winogrono. Chwilę go obracałam w palcach, lecz po chwili włożyłam je do moich ust. Dosłyszałam jeszcze urwany oddech towarzysza gdy wykonałam tą czynność. Zerknęłam na niego pytająco. Dopiero po przełknięciu śliny mógł do mnie przemówić.
      - Będą do kilku minut - oblizał szybko wargi. - Założę tylko coś na siebie i możemy pójść, oczywiście nie krępuj się z jedzeniem - zdążył puścić oczko i tyle go widziałam.
      Wyczuwałam już, że robię się coraz bardziej głodna więc urwałam jeszcze kilka winogron i stanęłam obok wyspy podjadając je i czekając na Liam'a. Rozejrzałam się. W nowoczesnym salonie, który ciemnymi barwami kontrastował z jasnym aneksem, wszędzie dostrzegałam kartki, długopisy, ubrania i buty, co mnie zbytnio nie zdziwiło, lecz jedna, jedyna rzecz tak. Podeszłam do szklanej ławy stojącej przy długiej sofie obitej czarną skórą i chwyciłam małą, płaską rzecz. Obracając ją w dłoniach dokładnie studiowałam przedmiot. Usłyszawszy za sobą kroki odwróciłam się, ujrzałam mężczyznę w szarej koszulce z podwiniętymi rękawami, wskazałam na obiekt w mojej dłoni.
      - Jesteś wokalistą w One Direction? - pokiwał głową, co uznałam za potwierdzenie. Odłożyłam płytę z powrotem na swoje miejsce. - Wiedziałam, że skądś Cię kojarzę - z uśmiechem oznajmiłam, że możemy iść.
      Wracając zamieniliśmy się rolami i to właśnie Payne opowiadał mi o swoim życiu. Jak to jest żyć jako gwiazda, gdzie nie można wyjść nawet spokojnie zapalić, bo od razu fanki się rzucają, że nie powinien. Jak się czuje stremowany przed każdym koncertem, chociaż już je miał bardzo dużo. Opowiadał, że koledzy z zespołu są dla niego jak bracia i odkąd ich poznał nie wyobraża sobie dnia bez nich. Żartował, że podobnie jak ja również wyjechał z obcym mężczyzną i co gorsza obcymi rówieśnikami.
      - Jednak chyba miałem rację co do tego, że lepiej jest się wygadać obcej osobie, nawet ja skorzystałem - zaśmiał się. - Co powiesz na śniadanie? - zauważyliśmy już przy drzwiach mojego pokoju młodego mężczyznę ubranego w hotelowy uniform, który wyraźnie był zniecierpliwiony tym, że musiał długo czekać pod drzwiami. Lecz jak płacą to trzeba coś takiego znosić.
      - Dzień dobry - uśmiechnęłam się i już chciałam podać mu dłoń na powitanie lecz nie mogłam, gdyż była uwięziona w uścisku Liama. Nawet nie zorientowałam się kiedy zdążył mnie za nią chwycić. Speszona wyrwałam się delikatnie z uścisku chłopaka i podałam dłoń pracownikowi hotelu, który dokładnie zlustrował mnie spojrzeniem. - Czy w tym hotelu zawsze drzwi się same zatrzaskują? - spytałam.
      - Tak, to jest taka ochrona w razie czego, ale działa tylko wtedy, gdy naprawdę mocno się zatrzaśnie drzwiami - oznajmił i wpatrzył się w górną część mojej koszulki. Nie spodobało mi się to, że tak otwarcie się na mnie gapił.
      Opuściłam zmieszany wzrok, nie mogłam nic na to poradzić, że mój chłopak, czy kim on tam dla mnie był, tak mi ciśnienie podniósł, dlatego wylądowałam przed zamkniętymi drzwiami apartamentu.
      - Czy możemy już wejść do pokoju? - Liam przejął pałeczkę. Zadając pytanie objął mnie w talii lekko zadzierając lekko jego koszulkę, odsłaniając sporą część biodra.
      - Tak, proszę, drzwi otwarte - zamachnął ręką odpowiadając wyraźnie zimniejszym głosem. - Następnym razem proszę pamiętać o kluczu - odwrócił się i odszedł szybkim krokiem.
      Odepchnęłam rękę towarzysza i weszłam do pomieszczenia nie czekając na niego.
      - Co to było? - z wyrzutem zwróciłam się do Payne'a
      - Facet na Ciebie leciał, chciałem tylko pomóc - usiadł na sofie obitej sztuczną, białą skórą i zrobił minę szczeniaczka przekręcając głowę w prawo.
      - Wy wszyscy jesteście tacy sami! - krzyknęłam i skierowałam się do łazienki. Zostawiłam tam wcześniej ubrania oraz kosmetyczkę więc nie musiałam się wracać do głównej części. Po doprowadzeniu mojego ciała do stanu wyjścia założyłam jasne, dżinsowe rurki i zaczęłam mówić przez zamknięte drzwi, ze powinnam mu oddać koszulkę. Był to T-shirt z logiem batmana. Zwykły motyw, a cieszy. Liam oczywiście nie mógł nic usłyszeć przez szczelne drzwi, więc pomógł sobie otwierając je i opierając się o futrynę. Podniósł brwi do góry, zrobił minę i pokiwał z uznaniem widząc mój ubiór.
      - Mówiłam, że muszę Ci oddać koszulkę, chociaż mi się podoba - wskazałam na materiał bluzki odciągając go od ciała.
      - Zostań w niej, tak jest idealnie - uśmiechnął się i zerknął na moje stopy. - Matko! Nie zabijesz się w nich? - patrzył raz na szpilki, raz na moją rozbawioną twarz.
      Nie skomentowałam tego, lecz tylko zachichotałam i wymijając go wyciągnęłam go z łazienki za przegub. Chwyciłam po drodze swojego srebrnego iPhona, klucze do drzwi i wyszliśmy na zewnątrz. Miałam pełną świadomość tego, że nie założyłam biustonosza pod koszulkę, lecz skoro jej nie zmieniałam nie widziałam potrzeby. Wepchnęłam jeszcze dół koszulki za pasek spodni i chowając drobiazgi do kieszeni chwyciłam nadstawione ramię nowego znajomego.
      - Jedziemy windą czy po schodach? - zażartował Liam za co dostał delikatnie uderzony w ramię.
      - Z pewnością jak pójdę po schodach to się nie zabiję - zaśmiałam się.


***

Witam na pierwszym rozdziale. Przyznam, że mimo tego, że to była spontaniczna decyzja w postaci założeniu bloga, to pisało mi się go nad wyraz dobrze. 
Jak na razie na tego bloga mam wiele pomysłów, więc nie będzie ani przestojów w dodawaniu postów, ani (mam nadzieję) szybszego zakończenia bloga. 
Czytajcie, oceniajcie, komentujcie. Chętnie się zmierzę z krytyką :D 
Stej tjund!
rebella
Czytaj dalej »
Designed By Blokotek