Kolejny rozdział trafia w wasze ręce, mam nadzieję, że nie wyszedł najgorzej :)
Kolejna piosenka. Najbardziej pasowało mi do tematyki rozdziału "Spaces", ale to tylko moja opinia :)
Miłego czytania!
SPACES
***
- Muszę. Iść - starałam się to przekazać Liam'owi pomiędzy pocałunkami. Odpychając jego dłonie od mojego ciała starałam się małymi kroczkami przemieścić do drzwi. Chodzenie tyłem na szpilkach nie jest zbyt dobrym pomysłem, jednak udało mi się dostać do drzwi i je otworzyć. Ostatni pocałunek i wyszłam na hol poza zasięg odurzającego ciała mężczyzny.
- Żegnaj - szepnęłam i nie czekając na jego odpowiedź szybkim krokiem skierowałam się w stronę własnego apartamentu. Gdy tylko minęłam pierwszy zakręt rzuciłam się plecami na ścianę. Uśmiechnęłam się szeroko przypominając sobie każdy dotyk, każdy pocałunek piosenkarza. Dotknęłam mocno spierzchniętych warg długimi palcami przypominając sobie każdy dotyk jego ust na moich wargach.
Nie przejmowałam się, że stałam całkowicie sama na długim korytarzu szczerząc się niewiarygodnie szeroko.
Josh nigdy mnie tak nie dotykał, nigdy nie potrafił wzbudzić we mnie takiego podniecenia. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że się duszę w tym toksycznym związku. Przecież ja go wcale nie kocham! Odsunęłam się od ściany i znów pokonywałam kolejne metry do celu. Od dzisiaj koniec. Liam uświadomił mi, że to nie moje życie. Byłam zwykłą dziwką! Do moich oczu napłynęły łzy. Teraz dopiero sobie zdałam z tego sprawę! Facet woził mnie ze sobą po świecie, niby byłam jego partnerką na galach, towarzyskich spotkaniach, lecz to przykrywka. Byłam tylko zabawką w jego dłoniach. Zakryłam dłonią usta by nie wydobył się z nich krzyk. Zaczęłam biec na tyle szybko na ile pozwoliły mi obcasy. W końcu dotarłam do drzwi apartamentu. Przekręciłam zamek kluczami i wpadłam do salonu jakby rażona piorunem, po moich policzkach łzy lały się strumieniami, lecz nie mogłam ich powstrzymać.
Usiadłam na sofie obejmując ramionami zgięte nogi. Schowałam twarz między kolanami, moje oczy nie przestawały łzawić. Przetarłam je wierzchem dłoni rozmazując delikatny makijaż, który, o dziwo, przetrwał bez większego szwanku po seksie z szatynem.
Usłyszałam głośne otwieranie drzwi, w momencie spuściłam nogi na ziemię i wstałam nie odwracając się w stronę źródła dźwięku. Pociągnęłam nosem i jeszcze raz starałam się doprowadzić moją twarz do porządku wycierając łzy palcami. Nie musiałam się odwracać, żeby wiedzieć, że to Evans stoi kilka kroków za mną.
- Zdradziłaś mnie suko - jego głos był zimny, bez emocji. Przeraziłam się. Przygryzłam drżącą wargę bojąc się, że wpadnę w histerię.
- Nie zdradziłam Cię - odparłam w końcu kierując na niego wzrok. Stał wyprostowany trzymając ręce w kieszeniach dżinsów, a jego stalowe spojrzenie ciskało pioruny. - Nas już dawno nie było. Traktowałeś mnie jak dziwkę! - Wykrzyknęłam mu prosto w twarz, unosząc wysoko brodę, czym pokazałam, że potrafię być nieugięta pod jego spojrzeniem. Stał niecałe dwa metry ode mnie, lecz zbliżył się tak, że mogłam poczuć delikatną woń jego piżmowych perfum. Po moim kręgosłupie przeszedł dreszcz.
- Teraz Ci to zaczęło przeszkadzać? A o czym myślałaś, gdy latałaś ze mną gdzie tylko Ci się zapragnęło, o czym myślałaś, gdy nie oszczędzałem na Ciebie pieniędzy?! Akurat teraz się znudziłaś? Teraz? Gdy przeleciał Cię jakiś gówniarz?! - Nachylił się, mogłam teraz dojrzeć szeroko rozwarte źrenice i tylko małą obrączkę tęczówki oka. - Pamiętaj, nie jesteś niczego warta - zniżył głos. - Gdyby nie ja i tak stałabyś się dziwką! Tylko zamiast relaksować się w luksusach, plątałabyś się po melinach zarabiając marne grosze za obciąganie jakimś starym chujom! - Splunął.
Otwarłam usta, by zareagować na jego wypowiedź, lecz przerwał mi odgłos pukania do drzwi. Podskoczyłam zaskoczona. Zerknęłam szybko w stronę drzwi, a potem przeniosłam wzrok z taką samą szybkością w oczy Josh'a. Nie chciałam w tym momencie otwierać, lecz wydawało mi się, że nie zaznamy "spokoju", dopóki nie pozbędę się gościa. Powoli ruszyłam się w stronę drzwi. Jeszcze raz przetarłam twarz drżącymi dłońmi i chwytając klamkę, oraz drugą dłonią klucz odetchnęłam szybko kilka razy. Przekręciłam zimny metal i uchyliłam lekko drzwi. Przed nimi, jak na złość, stał tyłem mój nowy znajomy w tych samych ubraniach, w jakich widziałam go dosłownie piętnaście minut temu.
Zaskoczona jego przybyciem szeroko otwarłam oczy, które były bardzo opuchnięte, i podniosłam wysoko brwi.
- Liam? Co Ty tutaj robisz? - szepnęłam. Obawiałam się podejścia Josh'a
Chłopak odwrócił się i zastygł w bezruchu. Wpatrywał się we mnie z przerażeniem. Otwarł usta chcąc coś powiedzieć, lecz zamknął je, by następnie znów je otworzyć.
- Nikola, co się stało?
Nie zwróciłam uwagi na jego pytanie. Chwyciłam mocniej klamkę, bardzo się starałam, żeby mój głos nie dał nic po sobie poznać, ale myśl, że Josh może w każdej chwili powitać gościa pięścią była straszna. Zapytałam lekko się jąkając w jakiej sprawie się zjawił.
- Zapomniałaś telefonu - mówiąc o wyciągnął srebrny przedmiot z kieszeni spodni, który szybko pochwyciłam.
Wpatrzył się we mnie brązowymi oczyma czekając na coś. Wyjaśnienie? Podziękowanie? Niestety nic innego nie mogłam z siebie wykrzesać oprócz słów, które wyszlochałam.
- Idź, Liam, idź.
- Czy możesz mi powiedzieć co się dzieje? - spytał nic nie rozumiejąc. - To moja wina? - Przewiercał mnie wzrokiem szukając odpowiedzi, jego źrenice się powiększyły, gdy zobaczył kolejne łzy wypływające z kącika oczu. Zrozumiał. - On tam jest? - Wskazał palcem na przestrzeń za moim ramieniem.
- Liam, proszę, nie mieszaj się w to.
Z tymi słowami mocno zatrzasnęłam drzwi przed jego nosem i oparłam się tyłem o drzwi szlochając. Jestem do niczego! Przez tą chorą sytuację nawet nie będzie miał ochoty na mnie spojrzeć. Za każdym razem wszyscy się w końcu odwracają ode mnie i to za sprawką Evansa! Pierdolony kutas! Zniszczył nie tylko każdą moją relację z innymi, ale także zniszczył mnie...
Przede mną zmaterializował się on. Ze strachu przestałam wyć i tylko potrafiłam spojrzeć mu głęboko w zimne oczy. A może aż tyle?
- Odwiedził Cię Twój kochanek? - Szorstko zapytał. Zaczęłam zaprzeczać. - Nie kłam! - Krzyknął i uderzył otwartą dłonią w stojącą na szafeczce kryształową wazę, która spadając na ziemię roztrzaskała się w miałki pył.
- Josh nie rób tak! Boje się Ciebie - płakałam bez opamiętania. Rzuciłam się na niego i chwytając za koszulkę na ramionach starałam się nim potrząsnąć. okazało się to złym pomysłem.
Najpierw usłyszałam głośny dźwięk plaśnięcia, następnie zobaczyłam opadającą dłoń mężczyzny, a dopiero potem poczułam ostry, piekący ból, który przeszywał mój policzek. Jeszcze nikt w życiu mnie tak nie uderzył, nawet rodzice nigdy nie podnieśli na mnie ręki jak byłam niegrzeczna w dzieciństwie. Połączenie bólu z szokiem wywarło zbyt duży wpływ na moje ciało i upadłam na kolana niezdolna by zareagować. Kryształ wbijał się boleśnie w moje kolana.
- Myślę, że to Cię nauczy, że dziwki takie jak ty nie są niczego warte! Nie chcę Cię więcej widzieć na oczy!
Odszedł zostawiając mnie na ziemi w otępieniu. W tym momencie straciłam cały szacunek jaki do niego miałam. Gdy tylko usłyszałam zamykane drzwi adrenalina uderzyła mi do głowy. Chwiejnie wstałam na trzęsących się nogach i pobiegłam boso do sypialni. W amoku zaczęłam pakować wszystkie swoje rzeczy, te najbardziej przydatne jak i te, które prawie w ogóle nie były potrzebne, jak drogie suknie i biżuteria. Może i działałam impulsywnie, ale nie miałam ochoty więcej zostawać przy tym człowieku. Wszystko robiłam pod wpływem. W jednej chwili zrzucałam z łazienkowej półeczki kosmetyki do torby, a w następnej sekundzie wrzucałam każde obuwie do walizki. Ocknęłam się dopiero gdy nie miałam już co spakować. Nie pozwalając na choćby sekundę przerwy zatargałam do korytarza trzy ogromne walizki w międzyczasie poprawiłam włosy. Pochwyciłam swój telefon, portfel i liczne karty magnetyczne na moje nazwisko, które dostałam od Josh'a i wyszłam na zewnątrz. Dziękowałam Bogu, ponieważ akurat przez korytarz szedł portier w czerwonym uniformie, który widząc zapłakana kobietę z ogromnym ładunkiem bez wahania zaproponował pomoc.
Krocząc za portierem wyciągnęłam telefon i szybko odnalazłam numer taksówki. Gdziekolwiek się znajdowałam za każdym razem zapisywałam numery taksówek, nigdy nie wiadomo, kiedy będzie potrzebna,a teraz była aż za bardzo. Zadzwoniłam i powinna być do trzech minut. W tym czasie zdążyliśmy dojść do wind. Nie musieliśmy długo czekać po naciśnięciu guzika przywołującego windę. Weszliśmy do windy. Chciałam nacisnąć guzik oznaczający "parter", lecz prawdopodobnie dwójka osób będących poza nami w pomieszczeniu musiała to już zrobić. Był to wysoki młody chłopak z wieloma tatuażami na przedramieniu i piękna platynowa blondynka przy jego boku. Nie wyglądali jak para, byli bardzo do siebie podobni.
- Ej! - Dziewczyna zagadnęła do partnera. - Payno nie miał podobnej koszulki dzisiaj rano?
Zerknęłam dyskretnie na odbijające się w ścianach windy ciało chłopaka. Zlustrował mnie spojrzeniem chwilę zatrzymując się na koszulce, a dłużej na twarzy. Zarumieniłam się delikatnie przez to. Zauważył, że odwzajemniam jego spojrzenie po czym szybko odwrócił wzrok do dziewczyny przyciągając jej drobne ciało do siebie.
- Bo to jest koszulka Liam'a - szepnął niewystarczająco cicho we włosy blondynki. Pocałował jej głowę i zaczął jej coś więcej szeptać, lecz już nie mogłam wychwycić słów.
czyli to był ostatni członek zespołu Liam'a. Louis. Od kilku lat podróżuję po świecie spotykając największe gwiazdy show-biznesu, nigdy nie udało mi się spotkać akurat tego zespołu, a tu jednego dnia spotykam wszystkich, każdego w innych okolicznościach.
Ucieszyłam się gdy winda zatrzymała się na parterze, mogłam uciec od tej niezręcznej sytuacji. Wyszłam szybko nie czekając na portiera, wiedziałam, że wyszedł za mną dumnie ciągnąc moje walizki. Sama niosłam torebkę oraz większą torbę z kosmetykami i innymi drobiazgami.
- Mógłby pan mi pomóc zamieść bagaże na postój taksówek? - Zwróciłam się do mężczyzny ciągnącego za sobą spore walizki, nie chciał bym wzięła chociaż jedną, pewnie i tak nie byłabym w stanie.
- To jest mój obowiązek - uśmiechnął się serdecznie i szedł za mną do wyjścia.
Na parkingu czekała już na mnie czarna taksówka, bez wahania wskazałam pomocnikowi gdzie ma załadować moje bagaże. Sama po tym wsiadłam na tył pojazdu.
- proszę do jakiegokolwiek innego hotelu. Może być ten z droższych - kierowca po mojej wypowiedzi ruszył.
Na razie miałam zamiar zatrzymać się w hotelu. Później poszukam jakiegoś lokum, nie mam ochoty się cały czas nocować w drogich hotelach.
Wystukałam w iPhone'ie numer telefonu z jednej z kart magnetycznych, na której wiedziałam, że jest naprawdę sporo gotówki. Połączyłam się z bankiem w ciągu kilku sekund. Po zrelacjonowaniu problemu zostałam poproszona o poczekanie dwudziestu minut, aż urzędnicy wprowadzą dane. Nie zorientowałam się, że taksówkarz już dotarł na miejsce. Znajdowaliśmy się pod ogromnym budynkiem The Nadler Kensington z białej cegły.
- Potrzebuję pomocy z bagażami - powiedziałam z serdecznym uśmiechem.
- Naturalnie pani pomogę - wysoki, około trzydziestoletni mężczyzna z kozią bródką i blond włosami obciętymi na pazia wyciągał pojedynczo moje walizki. Podziękowałam mu, oraz hojnie zapłaciłam.
Cieszyłam się, że kierowca potraktował moje życzenie poważnie i przywiózł mnie do jednego z najlepszych hoteli w Londynie. Portier nowego hotelu musiał mnie zauważyć i wyszedł naprzeciw mnie zabierając bagaże do jasnej recepcji hotelu.
Bardzo uprzejma recepcjonista w białej koszuli i czerwonym krawacie pozwoliła mi na chwilę usiąść na czarnej, wygodnej kanapie i później się zarejestrować. Spojrzałam na godzinę w telefonie. Dobiegała trzynasta piętnaście, więc moi poprzedni rozmówcy powinni zadzwonić już pięć minut temu. Westchnęłam i jak na zawołanie dostałam połączenie od nieznanego numeru. Szybko odebrałam.
- Wszystkie pani oszczędności zostały przelane z tych trzech kont - kobieta, od razu po wymienieniu przywitania przeszła do celu mojej prośby, co wyglądało bardzo profesjonalnie. - Zajęło nam to trochę dłużej, ponieważ z taką dużą sumą jest więcej formalności. Ale konto na nazwisko Nikola Gomez jest już w pełni aktywne. Ma pani dostęp do niego poprzez kartę?
Nie przejmowałam się, że stałam całkowicie sama na długim korytarzu szczerząc się niewiarygodnie szeroko.
Josh nigdy mnie tak nie dotykał, nigdy nie potrafił wzbudzić we mnie takiego podniecenia. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że się duszę w tym toksycznym związku. Przecież ja go wcale nie kocham! Odsunęłam się od ściany i znów pokonywałam kolejne metry do celu. Od dzisiaj koniec. Liam uświadomił mi, że to nie moje życie. Byłam zwykłą dziwką! Do moich oczu napłynęły łzy. Teraz dopiero sobie zdałam z tego sprawę! Facet woził mnie ze sobą po świecie, niby byłam jego partnerką na galach, towarzyskich spotkaniach, lecz to przykrywka. Byłam tylko zabawką w jego dłoniach. Zakryłam dłonią usta by nie wydobył się z nich krzyk. Zaczęłam biec na tyle szybko na ile pozwoliły mi obcasy. W końcu dotarłam do drzwi apartamentu. Przekręciłam zamek kluczami i wpadłam do salonu jakby rażona piorunem, po moich policzkach łzy lały się strumieniami, lecz nie mogłam ich powstrzymać.
Usiadłam na sofie obejmując ramionami zgięte nogi. Schowałam twarz między kolanami, moje oczy nie przestawały łzawić. Przetarłam je wierzchem dłoni rozmazując delikatny makijaż, który, o dziwo, przetrwał bez większego szwanku po seksie z szatynem.
Usłyszałam głośne otwieranie drzwi, w momencie spuściłam nogi na ziemię i wstałam nie odwracając się w stronę źródła dźwięku. Pociągnęłam nosem i jeszcze raz starałam się doprowadzić moją twarz do porządku wycierając łzy palcami. Nie musiałam się odwracać, żeby wiedzieć, że to Evans stoi kilka kroków za mną.
- Zdradziłaś mnie suko - jego głos był zimny, bez emocji. Przeraziłam się. Przygryzłam drżącą wargę bojąc się, że wpadnę w histerię.
- Nie zdradziłam Cię - odparłam w końcu kierując na niego wzrok. Stał wyprostowany trzymając ręce w kieszeniach dżinsów, a jego stalowe spojrzenie ciskało pioruny. - Nas już dawno nie było. Traktowałeś mnie jak dziwkę! - Wykrzyknęłam mu prosto w twarz, unosząc wysoko brodę, czym pokazałam, że potrafię być nieugięta pod jego spojrzeniem. Stał niecałe dwa metry ode mnie, lecz zbliżył się tak, że mogłam poczuć delikatną woń jego piżmowych perfum. Po moim kręgosłupie przeszedł dreszcz.
- Teraz Ci to zaczęło przeszkadzać? A o czym myślałaś, gdy latałaś ze mną gdzie tylko Ci się zapragnęło, o czym myślałaś, gdy nie oszczędzałem na Ciebie pieniędzy?! Akurat teraz się znudziłaś? Teraz? Gdy przeleciał Cię jakiś gówniarz?! - Nachylił się, mogłam teraz dojrzeć szeroko rozwarte źrenice i tylko małą obrączkę tęczówki oka. - Pamiętaj, nie jesteś niczego warta - zniżył głos. - Gdyby nie ja i tak stałabyś się dziwką! Tylko zamiast relaksować się w luksusach, plątałabyś się po melinach zarabiając marne grosze za obciąganie jakimś starym chujom! - Splunął.
Otwarłam usta, by zareagować na jego wypowiedź, lecz przerwał mi odgłos pukania do drzwi. Podskoczyłam zaskoczona. Zerknęłam szybko w stronę drzwi, a potem przeniosłam wzrok z taką samą szybkością w oczy Josh'a. Nie chciałam w tym momencie otwierać, lecz wydawało mi się, że nie zaznamy "spokoju", dopóki nie pozbędę się gościa. Powoli ruszyłam się w stronę drzwi. Jeszcze raz przetarłam twarz drżącymi dłońmi i chwytając klamkę, oraz drugą dłonią klucz odetchnęłam szybko kilka razy. Przekręciłam zimny metal i uchyliłam lekko drzwi. Przed nimi, jak na złość, stał tyłem mój nowy znajomy w tych samych ubraniach, w jakich widziałam go dosłownie piętnaście minut temu.
Zaskoczona jego przybyciem szeroko otwarłam oczy, które były bardzo opuchnięte, i podniosłam wysoko brwi.
- Liam? Co Ty tutaj robisz? - szepnęłam. Obawiałam się podejścia Josh'a
Chłopak odwrócił się i zastygł w bezruchu. Wpatrywał się we mnie z przerażeniem. Otwarł usta chcąc coś powiedzieć, lecz zamknął je, by następnie znów je otworzyć.
- Nikola, co się stało?
Nie zwróciłam uwagi na jego pytanie. Chwyciłam mocniej klamkę, bardzo się starałam, żeby mój głos nie dał nic po sobie poznać, ale myśl, że Josh może w każdej chwili powitać gościa pięścią była straszna. Zapytałam lekko się jąkając w jakiej sprawie się zjawił.
- Zapomniałaś telefonu - mówiąc o wyciągnął srebrny przedmiot z kieszeni spodni, który szybko pochwyciłam.
Wpatrzył się we mnie brązowymi oczyma czekając na coś. Wyjaśnienie? Podziękowanie? Niestety nic innego nie mogłam z siebie wykrzesać oprócz słów, które wyszlochałam.
- Idź, Liam, idź.
- Czy możesz mi powiedzieć co się dzieje? - spytał nic nie rozumiejąc. - To moja wina? - Przewiercał mnie wzrokiem szukając odpowiedzi, jego źrenice się powiększyły, gdy zobaczył kolejne łzy wypływające z kącika oczu. Zrozumiał. - On tam jest? - Wskazał palcem na przestrzeń za moim ramieniem.
- Liam, proszę, nie mieszaj się w to.
Z tymi słowami mocno zatrzasnęłam drzwi przed jego nosem i oparłam się tyłem o drzwi szlochając. Jestem do niczego! Przez tą chorą sytuację nawet nie będzie miał ochoty na mnie spojrzeć. Za każdym razem wszyscy się w końcu odwracają ode mnie i to za sprawką Evansa! Pierdolony kutas! Zniszczył nie tylko każdą moją relację z innymi, ale także zniszczył mnie...
Przede mną zmaterializował się on. Ze strachu przestałam wyć i tylko potrafiłam spojrzeć mu głęboko w zimne oczy. A może aż tyle?
- Odwiedził Cię Twój kochanek? - Szorstko zapytał. Zaczęłam zaprzeczać. - Nie kłam! - Krzyknął i uderzył otwartą dłonią w stojącą na szafeczce kryształową wazę, która spadając na ziemię roztrzaskała się w miałki pył.
- Josh nie rób tak! Boje się Ciebie - płakałam bez opamiętania. Rzuciłam się na niego i chwytając za koszulkę na ramionach starałam się nim potrząsnąć. okazało się to złym pomysłem.
Najpierw usłyszałam głośny dźwięk plaśnięcia, następnie zobaczyłam opadającą dłoń mężczyzny, a dopiero potem poczułam ostry, piekący ból, który przeszywał mój policzek. Jeszcze nikt w życiu mnie tak nie uderzył, nawet rodzice nigdy nie podnieśli na mnie ręki jak byłam niegrzeczna w dzieciństwie. Połączenie bólu z szokiem wywarło zbyt duży wpływ na moje ciało i upadłam na kolana niezdolna by zareagować. Kryształ wbijał się boleśnie w moje kolana.
- Myślę, że to Cię nauczy, że dziwki takie jak ty nie są niczego warte! Nie chcę Cię więcej widzieć na oczy!
Odszedł zostawiając mnie na ziemi w otępieniu. W tym momencie straciłam cały szacunek jaki do niego miałam. Gdy tylko usłyszałam zamykane drzwi adrenalina uderzyła mi do głowy. Chwiejnie wstałam na trzęsących się nogach i pobiegłam boso do sypialni. W amoku zaczęłam pakować wszystkie swoje rzeczy, te najbardziej przydatne jak i te, które prawie w ogóle nie były potrzebne, jak drogie suknie i biżuteria. Może i działałam impulsywnie, ale nie miałam ochoty więcej zostawać przy tym człowieku. Wszystko robiłam pod wpływem. W jednej chwili zrzucałam z łazienkowej półeczki kosmetyki do torby, a w następnej sekundzie wrzucałam każde obuwie do walizki. Ocknęłam się dopiero gdy nie miałam już co spakować. Nie pozwalając na choćby sekundę przerwy zatargałam do korytarza trzy ogromne walizki w międzyczasie poprawiłam włosy. Pochwyciłam swój telefon, portfel i liczne karty magnetyczne na moje nazwisko, które dostałam od Josh'a i wyszłam na zewnątrz. Dziękowałam Bogu, ponieważ akurat przez korytarz szedł portier w czerwonym uniformie, który widząc zapłakana kobietę z ogromnym ładunkiem bez wahania zaproponował pomoc.
Krocząc za portierem wyciągnęłam telefon i szybko odnalazłam numer taksówki. Gdziekolwiek się znajdowałam za każdym razem zapisywałam numery taksówek, nigdy nie wiadomo, kiedy będzie potrzebna,a teraz była aż za bardzo. Zadzwoniłam i powinna być do trzech minut. W tym czasie zdążyliśmy dojść do wind. Nie musieliśmy długo czekać po naciśnięciu guzika przywołującego windę. Weszliśmy do windy. Chciałam nacisnąć guzik oznaczający "parter", lecz prawdopodobnie dwójka osób będących poza nami w pomieszczeniu musiała to już zrobić. Był to wysoki młody chłopak z wieloma tatuażami na przedramieniu i piękna platynowa blondynka przy jego boku. Nie wyglądali jak para, byli bardzo do siebie podobni.
- Ej! - Dziewczyna zagadnęła do partnera. - Payno nie miał podobnej koszulki dzisiaj rano?
Zerknęłam dyskretnie na odbijające się w ścianach windy ciało chłopaka. Zlustrował mnie spojrzeniem chwilę zatrzymując się na koszulce, a dłużej na twarzy. Zarumieniłam się delikatnie przez to. Zauważył, że odwzajemniam jego spojrzenie po czym szybko odwrócił wzrok do dziewczyny przyciągając jej drobne ciało do siebie.
- Bo to jest koszulka Liam'a - szepnął niewystarczająco cicho we włosy blondynki. Pocałował jej głowę i zaczął jej coś więcej szeptać, lecz już nie mogłam wychwycić słów.
czyli to był ostatni członek zespołu Liam'a. Louis. Od kilku lat podróżuję po świecie spotykając największe gwiazdy show-biznesu, nigdy nie udało mi się spotkać akurat tego zespołu, a tu jednego dnia spotykam wszystkich, każdego w innych okolicznościach.
Ucieszyłam się gdy winda zatrzymała się na parterze, mogłam uciec od tej niezręcznej sytuacji. Wyszłam szybko nie czekając na portiera, wiedziałam, że wyszedł za mną dumnie ciągnąc moje walizki. Sama niosłam torebkę oraz większą torbę z kosmetykami i innymi drobiazgami.
- Mógłby pan mi pomóc zamieść bagaże na postój taksówek? - Zwróciłam się do mężczyzny ciągnącego za sobą spore walizki, nie chciał bym wzięła chociaż jedną, pewnie i tak nie byłabym w stanie.
- To jest mój obowiązek - uśmiechnął się serdecznie i szedł za mną do wyjścia.
Na parkingu czekała już na mnie czarna taksówka, bez wahania wskazałam pomocnikowi gdzie ma załadować moje bagaże. Sama po tym wsiadłam na tył pojazdu.
- proszę do jakiegokolwiek innego hotelu. Może być ten z droższych - kierowca po mojej wypowiedzi ruszył.
Na razie miałam zamiar zatrzymać się w hotelu. Później poszukam jakiegoś lokum, nie mam ochoty się cały czas nocować w drogich hotelach.
Wystukałam w iPhone'ie numer telefonu z jednej z kart magnetycznych, na której wiedziałam, że jest naprawdę sporo gotówki. Połączyłam się z bankiem w ciągu kilku sekund. Po zrelacjonowaniu problemu zostałam poproszona o poczekanie dwudziestu minut, aż urzędnicy wprowadzą dane. Nie zorientowałam się, że taksówkarz już dotarł na miejsce. Znajdowaliśmy się pod ogromnym budynkiem The Nadler Kensington z białej cegły.
- Potrzebuję pomocy z bagażami - powiedziałam z serdecznym uśmiechem.
- Naturalnie pani pomogę - wysoki, około trzydziestoletni mężczyzna z kozią bródką i blond włosami obciętymi na pazia wyciągał pojedynczo moje walizki. Podziękowałam mu, oraz hojnie zapłaciłam.
Cieszyłam się, że kierowca potraktował moje życzenie poważnie i przywiózł mnie do jednego z najlepszych hoteli w Londynie. Portier nowego hotelu musiał mnie zauważyć i wyszedł naprzeciw mnie zabierając bagaże do jasnej recepcji hotelu.
Bardzo uprzejma recepcjonista w białej koszuli i czerwonym krawacie pozwoliła mi na chwilę usiąść na czarnej, wygodnej kanapie i później się zarejestrować. Spojrzałam na godzinę w telefonie. Dobiegała trzynasta piętnaście, więc moi poprzedni rozmówcy powinni zadzwonić już pięć minut temu. Westchnęłam i jak na zawołanie dostałam połączenie od nieznanego numeru. Szybko odebrałam.
- Wszystkie pani oszczędności zostały przelane z tych trzech kont - kobieta, od razu po wymienieniu przywitania przeszła do celu mojej prośby, co wyglądało bardzo profesjonalnie. - Zajęło nam to trochę dłużej, ponieważ z taką dużą sumą jest więcej formalności. Ale konto na nazwisko Nikola Gomez jest już w pełni aktywne. Ma pani dostęp do niego poprzez kartę?
- Tak, oczywiście. Czy to wszystko?
- Tak, w razie problemów proszę o kontakt z pani głównym zarządcą banku.
- Dziękuję serdecznie - rozłączyłam się i skierowałam się do lady. - Apartament na nazwisko Gomez poproszę.
- Tak, w razie problemów proszę o kontakt z pani głównym zarządcą banku.
- Dziękuję serdecznie - rozłączyłam się i skierowałam się do lady. - Apartament na nazwisko Gomez poproszę.
Twój blog został nominowany do Libster Blog Award, więcej szczegółów --> http://niekazdemarzeniasiespelniaja.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń